niedziela, 4 sierpnia 2013

Lars Husum - Mój kumpel Jezus


Tytuł: Mój kumpel Jezus
Autor: Lars Husum
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Opis książki: Nikolaj i Siorka to dzieci gwiazdy pop Grith Okholm i listonosza Allana. Od dnia wypadku samochodowego, w którym giną oboje rodzice, sieroty zmuszone są koegzystować w niezdrowej symbiozie i toksycznym związku. Nikolaj rośnie niesforny, brutalny i chorobliwie zależny od siostry. Mijają lata, a Siorka stara się poukładać sobie życie, na co nie chce zgodzić się jej brat. Kiedy Nikolaj bije do nieprzytomności swoją dziewczynę Silje, jego siostra postanawia, że nie będzie dalej tak żyć. Dochodzi do tragedii...
Ocena: 4/6

Zaraz po przeczytaniu „Ireny” ściągnęłam z półki „Mojego kumpla Jezusa”, która to już od pewnego czasu była przesuwana w kolejce na coraz to dalsze miejsce, ale ileż można zwlekać? Z poczuciem winy otworzyłam i zaczęłam czytać.

Bohaterem „Mojego kumpla…” jest Nikolaj Okholm, syn znanej duńskiej piosenkarki Grith i mniej znanego listonosza Allana. Poznajemy go, kiedy wchodzi w wiek dojrzewania i podnieca się na widok majtek koleżanki, przysparzając sobie niezłych kłopotów. Nikolaj od zawsze był niesforny, a nagła śmierć rodziców tylko pogłębia ten stan. Odtąd chłopcem zajmuje się Sanne, starsza siostra Nikolaja, pieszczotliwie nazywana przez niego Siorką. Dziewczyna staje na głowie, żeby bratu niczego nie brakowało i zawsze stara się być przy nim, rekompensując tym samym brak rodziców. Chłopak jednak wykorzystuje zaangażowanie Siorki i robi wszystko, żeby odciągnąć ją od jej własnego życia, zainteresowań, związków i okazuje się być bezgranicznym egoistą. W końcu jednak Sanne poznaje Briana, niezbyt urodziwego, jednak bardzo dobrego człowieka. Dziewczyna sprzedaje rodzinny dom i wyprowadza się do nowego partnera. Wszyscy czują, że ma dość zachowania Niko. Rodzeństwo nie widuje się ze sobą przez rok, mając ze sobą jedynie telefoniczny kontakt, w końcu jednak Siorka postanawia spotkać się z Nikolajem i zaprasza go do siebie. Na miejscu chłopak odkrywa, że jego siostra jest w zaawansowanej ciąży i spodziewa się syna, odczuwa tym samym dotkliwe ukłucie zazdrości. Niko wie jednak, że wciąż jest dla Siorki najważniejszy i pewnej spokojnej nocy w akcie kompletnego egoizmu przychodzi do domu Sanne i podcina sobie żyły. Na wpół śpiąca dziewczyna nie do końca rozumie, co się dzieje, natomiast Brian zrywa się i wiezie szwagra do szpitala. Wracając do domu już wie, że wydarzyła się tragedia, która zmieni życia najbliższych Siorki.

Z początku chciałam rzucić tę książkę i dać sobie z nią spokój. Nie byłam w stanie znieść egoizmu Nikolaja i jego zachowań. W odpowiednim momencie wkracza jednak tytułowy Jezus. Pojawia się on dosłownie kilkukrotnie w życiu Nikolaja, jednak to właśnie on powoduje, że chłopak całkiem się zmienia, a my jesteśmy tej zmiany naocznymi świadkami.

Nie uświadczycie tutaj żadnych biblijnych przypowieści. W zasadzie niczego związanego z Biblią, poza samym Jezusem, jest za to mnóstwo seksu, śmierci, przemocy i ostrych słów. Chyba to właśnie cenię w skandynawskich pisarzach – nie owijają w bawełnę. Ich styl jest bardzo charakterystyczny i odznacza się pewną surowością, ale też realizmem. Na pewno znacie to uczucie, kiedy mentalnie pukacie się w czoło, myśląc „co robisz, durna, w normalnym życiu ludzie się tak nie zachowują!”. To właśnie z reguły cechuje postacie fikcyjne, brak racjonalnego myślenia jest dla nich typowy, natomiast w „Moim kumplu…” tego nie ma. Wszystko opisane jest w taki sposób, że jesteśmy w stanie zrozumieć zachowania i motywy Nikolaja, a także osób z jego otoczenia.

Fabuła książki jest dość nietypowa, podobnie jak narracja, która prowadzona jest w czasie teraźniejszym z perspektywy narratora wszechwiedzącego (o, chyba jednak coś wyniosłam z lekcji języka polskiego), którym jest Nikolaj, a ten czasem spoileruje… co w ogólnym rozrachunku takie straszne nie jest.

Mimo wszystko mam mieszane uczucia. Nie wiem, czy mi się ta książka podobała, czy nie. Jest dobra i ciekawa, nietypowa, ale czegoś jej brakuje. Jakiejś iskry. No i zakończenie jest rozczarowujące, przynajmniej według mnie. Pozostaje otwarte, ale w bardzo irytujący sposób, jakby autor zostawiał sobie bardzo szeroko otwartą furtkę, a z tego, co wiem, kontynuacji nie będzie. Ciężko wystawić mi jakąkolwiek ocenę, ale dam mocne, porządne 4.

Komu polecam? W zasadzie każdemu, bo to książka dla wszystkich, myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Zysk i S-ka


_____________________________________________________________________

To teraz prywata, rzecz jasna. Osoby, które jeszcze nie odpowiedziały na moje pytania odnośnie Liebster Blog (czyli żadna z nominowanych) są u pani. Ale ja nie o tym chciałam tak naprawdę. Jako zagorzała psychofanka Sherlocka i wszystkiego, co z nim związane, czuję się w obowiązku zapytania Was, czy widzieliście już teaser trailer sezonu numer trzy. Bo ja widziałam i jak babcię kocham dawno żadne 23 sekundy tak mnie nie uradowały, były to iście kwikogenne 23 sekundy mojego życia. Otóż Sherlock żyje i w ciągu trzech sekund jego mina wyraża więcej emocji niż moja w ciągu całego życia (to dzięki Benedictowi, rzecz jasna, nikt nie zrobiłby tego lepiej), John ma wąsy (które już zyskały własny fandom i kto wie, czy nie powstały już fanfiki), Molly nadal pracuje w kostnicy, Lestrade ściął włosy, pani Hudson prawdopodobnie nadal domywa lodówkę z resztek ludzkich szczątków, a Mycroft wygląda beztrosko jak zwykle. No i ja się pytam, czy Wy jesteście równie podekscytowani, co ja, bo mnie chyba poszła para z uszu i nie do końca wiem, czego mam się po sobie spodziewać, kiedy dostaniemy już taki właściwy trailer, że nie wspomnę o The Empty Hearse, w którym to będziemy oglądać ludzi z otoczenia Sherlocka radzących sobie po jego śmierci. Nie wiem, czy to wytrzymam, bo na samo wspomnienie Johna w The Reichenbach Fall mam łzy w oczach. No ale co ja tu będę gadać, macie, obejrzyjcie sobie:

3 komentarze:

  1. Ja sobie chyba jednak tę pozycję odpuszczę, po prostu jej nie czuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo wszystko ją sobie odpuszczę. Już sam tytuł do mnie nie przemawia :) Pozdrawiam, Livresland :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka raczej nie dla mnie, Sherlock jak najbardziej tak :) Co do tej pani u której jestem - będą klapsy? :D Właśnie napisałem odpowiedzi na te pytania: dlaczego nie wcześniej wyjaśnię w swoim poście ;)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad, wszelkie komentarze są bardzo mile widziane :)

linkwithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...